To już trzeci szczyt robiony z marszu. Zmęczenie daje znać o sobie. Okoliczni mieszkańcy mówią, że jak się postaramy to mamy szansę zobaczyć zachód słońca. Jakoś nas to nie rusza. Trzeba iść i tyle. Siłą rozpędu zdobyliśmy kolejny kawałek KGP. Schodzimy ze szczytu jeszcze w promieniach zachodzącego słońca. A co, jak się chce to można. To nic, że przy aucie część pad na twarz :-) Dla wytrwałych czeka nagroda. Prześpimy się w schronisku i dalej idziemy zdobywać koronę :)
Po chwili odpoczynku i już w jadącym aucie wspominamy dzisiejszy „spacer”. Trekking ze Śnieżnika na Kowadło przez Rudawiec jest piękny, ale bardzo męczący. Czuje się te dziesiątki kilometrów w nogach. Na myśl o kolacji i prysznicu humor się poprawia. Może jeszcze na deser Wielka Sowa? Po co ją zostawiać na jutro.