Pełni zapału i sił zaczynamy naszą wyprawę. Po 18stej pod siedzibą Dialogu zbiera się ekipa DialloTeam. Pakujemy nasze manatki i ruszamy po Asię, która jedzie pociągiem z Elbląga. Bagażnik ledwo się domyka, a tu jeszcze kolejny plecak, śpiwór, namiot … Konieczny jest mały przepak. Auto zapakowane po dach trochę przysiadło :-) Na szczęście wierni kibice towarzyszą nam i w tym momencie, więc możemy coś zostawić we Wrocławiu. Obierzemy po powrocie :-) Tylko co oddać? Czas płynie, a my się zastanawiamy. Sprawdzamy maksymalną dopuszczalną ładowność, przeliczamy wagę naszą i sprzętu. Ciężko z czegoś zrezygnować, w końcu wszystko może się przydać. Jednak wyjmujemy plecaki, znów oddajemy część rzeczy i tak po godzinie jesteśmy gotowi do drogi. Waldek fachowym okiem ocenia, że jak nie będziemy przesadzać z ostrą jazdą to damy radę. Żegnamy się i w drogę. Na początek jazda próbna na Bielany, a tam wyrównanie ciśnienia w oponach na najbliższej stacji paliw, ostatnie siku i w końcu na A4. Początkowo jedzie się nieźle. Mamy mały poślizg względem harmonogramu, ale na autostradzie zaczynamy poznawać możliwości Tourana i nieco nadrabiać [oczywiście jadąc przepisowe 130 km/h ;-) ]. Do Góry św. Anny jest całkiem nieźle. Nagle na wyświetlaczach pojawia się informacja o kraksie. Mobile to potwierdzają, jeden pas wyłączony z ruchu. Cenne minuty znikają bezpowrotnie, kolejny stresik i to na starcie imprezy. Rano musieliśmy wstać do pracy, później szybko na zbiórkę i zmęczenie zaczyna dawać znać o sobie. A do św. Katarzyny pod Kielcami jeszcze kawałek. Trzeba będzie zrezygnować z noclegu między szczytami i napierać na Bieszczady z marszu. Nadrabiamy miną i dowcipami. W końcu przejeżdżamy korek i znów pędzimy. Przed nami pierwszy szczyt Korony Gór Polski - Łysica. Ciekawe jak to będzie. Wg mapy nic trudnego, ale nikt z nas jeszcze tam nie był.